Ja zawsze chcialam miec przyjaciela ( mezczyzne mojego zycia jest mi cholernie trudno znalezc), ktorego dotyk sprawialby mi przyjemnosc. W moich relacjach z facetami, jak nie ma tej bliskosci, to znajomosc nie daje mi spelnienia.
Nie przyznal sie sam do swojej seksualnej przeszlosci, ja sie wypytywalam, ale jak zobaczyl, ze focha strzelilam, to powiedzial, ze zartuje. Mowi, ze nie powinny mnie interesowac jego wczesniejsze zwiazki, liczy sie tylko to od kiedy sie poznalismy, on chce ze mna byc, a ja ciagle mu powtarzam, ze nie ma szans, bo jest zbyt niedojrzaly. Widujemy sie, bo jest nam obojgu trudno zakonczyc ot tak te znajomosc, konczylismy definitywnie , jak ja to nazywam-te farse, wielokrotnie, ale po jakis czasie ktores nie wytrzymywalo i sie odzywalo.
Uwierzycie, ze majac 28 lat dotknelam faceta przyrodzenie pierwszy raz w zyciu? Pierwszy raz ktos wbijal sie we mnie ustami tak jak on, ja nie odwzajemniam glebokich pocalunkow, jednak sprawia mi przyjemnosc, ze on chce to ze mna robic.
Jestem straszna menda w stosunku do facetow, zawsze jak zaczynam jakas znajomosc to stawiam kilka moich niezawodnych pytan, po ktorych wiem od razu z kim mam do czynienia i na tym sie konczy dalsza chce poznania z mojej strony, jednak w tym przypadku poszlam dalej, bo mi sie spodobalo u niego cos, czego nie maja inni, chociazby jego wyjatkowa cierpliwosc...
Zawsze sobie mowilam, ze powole sie do siebie zblizyc tylko takiemu, kto mi da madre odpowiedzi na moje pytania, bo to te odpowiedzi pozwalaja odsiac glupcow i to one powinny zaczac rozbudzac moja kobiecosc, a nie dotyk kogos, kto dotykal tak samo wiele innych kobiet przede mna.
Zycie pokazalo, ze nie jestem tak silna i wymagajaca jak myslalam... :/