wyszlam za maz

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 352
poprzednia |
mam 28 lat we wloszech jestem od ponad 4 lat czyli od momentu kiedy poznalam swojego meza.po 2 latach narzeczenstwa pobralismy sie we wloszech.na poczatku wydawalo mi sie ze wszystko przed nami, ze mamy wspolny cel w zyciu, ze sie dogadujemy ew potrafimy sie dogadac mimo roznicy zdan.podobalismy sie sobie az do absurdu.nigdy wczesniej nie wyobrazalam sobie ze moglabym spedzic zycie z kims innym.zawsze chcialam miec tylko jednego meza ,dzieci psa itd.

niestety teraz sie cos dzieje a wlasciwie dzieje sie non stop od kiedy na swiat przyszla nasza corka czyli jakies 20 miesiecy temu.czasami wyjezdzam do polski ze odpoczac potem uswiadamiami sobie ze nie potrafimy zyc bez siebie ale... i tak w glebi duszy wiem ze nie odpowiada mi jego charakter jego pomysl na codzienne zycie. mijamy sie we wszystkich decyzjach, zajecia tak jakby kazde zylo na wlasna reke.

od samego poczatku nie mielismy zbyt duzo wspolnego ze soba, w sensie jakies hobby muzyka itp ale doszlam do wniosku ze przeciwnosci sie przyciagaja i uzupelniaja wiec zylam wg takiej zasady. bardziej liczyly sie dla mnie cechy charakteru niz to gdzie pracuje jak spedza czas czy np chodzi do kosciola, jaki ma stosunek do prawa do rodziny itp. teraz wiem ze brakuje mi tych rzeczy i te rzeczy sa dla mnie wazne poniewaz jednak definuja czlowieka.
od poczatku nasz zwiazek nie przypominal w niczym standardowego porywu w stylu italiano na motorze z roza pedzacy do pieknej ukochanej by potem spedzic czas w restauracji a potem na plazy gadajac ...o jaka jestes bellissima bla bla bla- byc moze wiecie o co chodzi.

wiedzialam natomiast za kogo wychodze , ze jest wlochem ze jest za mamusia ze przyzwyczajony jest do wygod, do sluzacej(najpierw mama potem zona i nie daj bog jeszcze corka).wakacje dla niego to tylko hotel z restauracja i plazowanie co mi w ogole nie odpowiada, jedyny czas wolny jaki spedzamy ze soba to jedzenie wspolnie posilku w jakies reustaracji,nie rozmawiamy nie dyskutujemy nie smiejemy sie z tych samych rzeczy.

i tak sobie mysle dlaczego jest teraz. czuje ze popelnilam blad.brakujemi pewnosci ze bedziemy razem. blizsza jest mi mysl ze sie rozwiedziemy (wczesniej nawet do glowy mi nie przyszlo zawsze byl tylko on na zawsze)
mecze sie bardzo, nie wiem co robic czy isc do psychologa-choc on na pewno nie pojdzie drwi z psychologow. dac czas temu wszystkiemu, pogadac - to raczej odpada drwi nawet ze mnie nie dopuszcza mnie do glosu , nie liczy sie z moim zdaniem (ba oczernia mnie nawet przed swoja matka ktora w glebi duszy jest zadowolona z takiej sytuacji -od poczatku za bardzo nie przepadamy za soba)

moze bylo by inaczej gdybysmy byli w pl, gdybym pracowala jak czlowiek tka jak ja chce a nie tylko kelnerka i sprzataczka. nie widze dla siebie tu perspektyw. a moze jestem tak zmeczona ta rzeczywistoscia ze sama nie wiem czego chce??

moze ktos mi cos poradzi.


wiem wiem na pewno forum to nie biuro kryzysu malzanskiego ale moze ktoras z was ma podobne problemy lub miala.

pozdr
dobrze ze podzielilas sie swoimi problemami z innymi.ja nie mam podobnych doswiadczen na szczescie,ale byc moze ze moglam je miec gdybym nie wrocila do polski.nie wiem jak ci moge pomoc i obawiam sie ze nie za bardzo potrafie ale twoje doswiadczenia moga pomoc innym by nie podejmowac zbyt poxhopnych decyzji o malzenstwie. przykro sie czytalo twojego posta .jedyne co ci moge powiedziec to to ze jesli uwazasz ze to malzenstwo naprawde nie ma sensu i jesli sie meczysz z nim i nie widzisz zbyt jasno swojej przyszlosci to zacznij zycie od nowa jestes jeszcze bardzo mloda i nie mozesz sie poddawac.ale wczesniej sproboj o tym porozmawiac z mezem.on wie ze tobie jest tak zle??

tak czy owak mam nadzieje ze wszystko ci sie wkrotce ulozy.pozdrawiam
droga Bem,
prosisz o rade....
a' propos, wiesz jaka jest najprostsza rzecz na swiecie? ...dawac komus rady;-)

prosisz o rade poniewaz czujesz sie zle w zaistnialej sytacji, moze nie ma jakichs konkretnych, namacalnych powodow twojej rozterki, ale glowa przepelniona jest myslami gioniacymi jedna za druga i pytaniami, na ktore wydaje sie, ze nie nie mozna znalezc jednoznacznych odpowiedzi...
a jednak mysle, ze pierwsza rzecza do zrobienia jest wlasnie postawienie sobie wlasciwych pytan i sprobowanie odpowiedzenia na nie. proponuje rzecz trudna do zrobienia , bo rozwazenie wszystkiego racjonalnie, w sytuacji, gdzie emocje i uczucia graja bezsprzecznie pierwsze skrzypce, jest trudne ale jednak, moim zdaniem, mozliwe....
tylko wlasnie "na chlodno", logicznie i rozumowo, bez "gdybania" bo to niczego, zazwyczaj, nie rozwiazuje:-) jesli jest mozliwosc przeniesienia sie do Polski to ja rozwaz, jesli jest szansa na podjecie innej, bardziej satysfakcjonujacej ciebie pracy, to zastanow sie co mozesz zrobic, zeby ja zdobyc...
ale przede wszystkim zapytaj sama siebie jakie sa wartosci w zyciu, w zwiazku, bez ktorych nie mozesz normalnie funkcjonowac, ktorych brak powoduje, ze czujesz sie zle; jakie cechy musi miec czlowiek, z ktorym chcesz dzielic zycie przez kolejnych ...x lat, i czy czlowiek, ktorego poslubilas je posiada lub moze je w sobie rozbudzic.
i nie zapominaj, ze czasem takie decydujace w zyciu zmiany jak narodziny dziecka, moga wplywac na koniecznosc przewartosciowania sytuacji, mam na mysli, ze moze to co sie dzieje, to jedynie przejsciowy kryzys w waszym zwiazku, moze twoj maz tez ma klopoty z odnalezieniem sie w tej nowej roli meza i ojca?
sprobuj spojzec na wszystko z racjonalnego punktu widzenia, ale nie zapominaj, ze przeciez to jest ten czlowiek, korego wybralo rowniez twoje serce:-)
tyle moich "dobrych"rad z kacika porad malzenskich;-)
pozdrawiam :-)


p.s. sadze, ze poruszylas temat, ktory z tego czy innego powodu na pewno wywola oddzwiek i mnostwo odpowiedzi, bedziesz miala w czym wybierac:-)
POLCAM, ZACHĘCAM książkę Luizy Hay Ulecz swoje życie. Z perspektywy mojego małżeństwa mogę powiedzieć, żebyś nie walczyła z teściową bo zawsze przegrasz. Dla twojego męża ona jest ważna, czuje się przy niej bezpiecznie,przypuszczm, że teściowa zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla niego dlatego nigdy jej nie krytykuj, lepiej powiedz , że bardzo dobrze radzi sobie w życiu i myśl swoje. Ale nie znaczy to że namawiam Cię do fałszu, należy to rozumieć jako brak chęci do oceny, ingerencji w cudze zycie.i nie pozwalaj sobie włazić innym do własnego małżeństwa.Nie rób sobie wymówek, nie krytykuj siebie, porozmawiaj z mężem, jesteś młoda ciesz się wszystkim, pytaj go o zdanie i znowu z własnego doświadczenia: nie wychylaj się z decyzjami, aby dopięte było wszystko na ostatni guzik-nigdy nie doceni Twojego wysiłku, pozwól mu samemu zrobić coś dla Was, niech się poczuje odpowiedzialny. Jak hotele to hotele, czy Ty musisz go poprawiać, czy nie możesz się rozluźnić, a być może ,że zmieni zdanie kiedy Ty się wyluzujesz i zatęskni do Twojej odpowiedzialności.A tak wogóle to ciężko radzić , jeżeli jesteś w dołku to mimo wszystko spróbuj się rozejrzeć - może jest ktoś kto potrzebuje Twojej uwagi, rozmowy, uśmiechu,zachęty. Nie obwiniaj się,wyznacz zadania i rozmawiaj.
hej przeczytalam twoja opowiesc i zal mi cie naprawde niewiem jak mam ci pomoc mam tylko ogromny strach bo ja rowniez jestem we wloszech i mam chlopaka wlocha i chcemy sie pobrac ale jak przeczytalam to co napisalas wacham sie niewiem co myslec niektorzy mowia ze wlosi sa swinie,a niektorzy ze sa bardzo mili itd wystraszylam sie troche znam go od 1,5roku moze dac jeszcze czas?sama nie wiem jestem teraz w kropce ale naprawde przykro mi ze tak jest bo nabardziej potem cierpi dzieco a napewno bedzie jezeli myslisz o rozwodzie moze daj jeszcze troche czasu.porozmawiajcie niewiem,niewiem co mam ci doradzic trzymaj sie i nie zalamuj popatrz jaka masz piekne dziecko i zapomnisz o wszystkim pozdrawiam barbara
powinnas powiedziec co sie Tobie nie podoba i jesli bedzie mu zalezalo to postara sie zmienic ...wiesz jak jak przyjechalam tutaj odrazu dostalam rade od mojej znajomej mezatki od 20 lat z wlochem ,zebym miala swoje zdanie jesli nie on sie przyzwyczaji i nie bedzie s ie z moim zdaniem liczyl...mi jest przykro ze twoja tesciowa tez sie przyklada do waszej rozlaki ale matki czesto sa zazdrosne i nadopiekuncze ,nie zdajac sobie sprawy ze szkodza w ten sposob ...ja na szczescie trafilam na dobra tesciowa i mieszka daleko wiec nie widze jej czesto...porozmawiaj z nim a jak to nic nie da,jedz do polski zrob sobie przerwe i jesli on nie bedzie sie ubiegal o to zebys wrocila ..nie cierp sprobuj ulozyc sobie zycie bez niego nie kazdemu wychodzi za pierwszym razem wiem z wlasnego doswiadczenia oraz ze potrzebne bylo mi troche czaasu zeby zrozumiec ze nie warto kochac za dwoje ..pozdrawiam i zycze zebys odnalazla spokoj i szczescie
Czesc!
Przykre , ze w tak waznym dla rodziny momecie zorientowalas sie , ze cos nie gra!
Przede wszystkim podstawom kazdej relacji miedzy ludzkiej jest rozmowa - i musicie sie tego nauczyc , jestescie mezem i zona i kazda wasza mysl powinna byc dedykowana posrednio partnerowi-takie jest moje doswiadczenie.
Pamietaj takze , ze dziecko pojawiajace sie w rodzinie przewraca zycie do gòry nogami ! i potrzeba czasu , aby przyzwyczaic sie do nowej sytuacji.
Ale jak juz slyszalas (wpis wyzej) nie mozesz kochac i starac sie sama , ani tez za dwoje.
Uswiadom mezowi , ze chcesz zmiany i prosisz zeby ci w tych zmianach dopomògl - wyczujesz w ten sposòb czy tego chce???
Milosc to nie tylko dawanie ale i branie!
Z doswiadczenia podpowiem ci jeszcze zebys sobie poczytala o depresji poporodowej , to czeste u pierworòdek i przewlekle , czesta labilnosc emocjonalna i widzenie spraw w czarnych kolorach - to moze byc to.
Ja mam dwoje maluchòw i nie zawsze bylo ròzowo , ale uswiadomienie sobie czasem , ze problem to tylko imaginacja lub ze to wlasnie ja sama jestem jego powodem - czasem swietnie robi.
Wiec nauczcie sie siebie sluchac , to rzecz podstawowa.uswiadomcie sobie ile jest do stracenia , odkuzcie swoje serca i powieccie sobie glosno oczekiwania i mazenia zwiazane z waszym zyciem i dròga osoba - a wszystko ci sie rozjasni.
No trzymam kciuki i powodzenia.
Napisz jak ci poszlo
dzieki za wpisy. liczylam na odzew bo moja glowa jest przepelniona myslami i nie potrafie jak na razie tego wszystkiego poukladac. nie ochodzi tu kto jest gorszy w zwiazku ,kogo to wina itp.ja zdaje sobie sprawe ze nie jestem latwa we wspolzyciu. mialam i mam pomysl na moje , nasze -jesli bedzie on chcial.- zycie. wiem jak ja powinnam sie zmienic dla mego meza - pod warunkiem ze obydwu nam to odpowiada. i oczywiscie jestem gotowa na zmiany. problem polega ze moj maz nie ma zadnych autorytetow i dlatego nie potrafi liczyc sie opinia innych, a tym bardziej moja. moze dziwne ze to powiem ale wydaje mi sie ze on uwaza mnie za glupia. podam przyklad, ja uwazam sie za osobe bardzo niezalezna glownie sensie myslenia opinii podejmowania decyzji, czasami jak po dlugim czasie spotkam interesujaca osobe i rozmawiam z nia to od razu jest mi lepiej , i mam coraz to nowsze pomysly. tymczasem moj maz jest przekonany ze to wplyw tej osoby lub innych tak jakbym zazdroscilam im i probowala nadgonic stracony czas. oskarza mnie ze to ja powinnam decydowac, a nie inne osoby i byc pod ich wplywem. ja nie ukrywam - nawet przed nim- ze potrzebuje innych ludzi, ze oni sa dla mnie motywacja, poza tym ja z natury bylam (i chyba jeszcze jestem) ze lubie ludzi poznawac ich, spedzac czas w sposob interesujacy, jestem otwarta na nowosci. dla mojego meza jestem tylko malpujaca osoby i ich styl zycia.

haha moj styl zycia polega na sprzataniu wychowywaniu dziecka i niczym poza tym. ale ok wiem ze taki jest czas. ....a nie mam depresji poporodowej ani nie jestem flustrowana. nudze sie w swoim zyciu a wiem jak to zmienic . ale nie o tym.

moj maz nie potrafi rozwazyc niczyjej opinii , pogladu. on jest dorosly i on wie najlepiej. np wazy 120 kg wiec ma nadwage i jest gruby, on zas jest przekonany ze jest normalny, jest najpiekniejszy (facet mi wciaz przypomina ze kobiety to nie problem dla niego, powinnam byc szczesliwa ze wyszlam za niego, bo jestem wybrana).
tu nie chodzi ze on sie dobrze czuje z ta nadwaga , chodzi o to ze wiele osob mu mowi w twarz schudnij , za gruby jestes a on nic on wie najlepiej.
pisze te rzeczy nie zeby oczernic mego meza ale ze ktos zrozumial jaki on jest i jak go podejsc- chyba wlasciwe slowo. dobrocia, rozmawami nie dziala, krzykiem klotniami tym bardziej, podsuwajac mu fachowa biblioteke - wysmieje jeszcze gorzej jest z propozycja pojscia do psychologa, ew powolywac sie na opinie innych, podawac przyklady znajomych ktorzy maja udane malzenstwa - totalnie odpada w koncu on wie najlepiej. gorzej jest bo wydaje mi sie ze on nie chce zmian, jest zbyt leniwy i wygodnicki (wiem wiem ktos mi powie wiedzialy co galy braly).


na pewno sie nie przekonam czy on chce czy nie jesli z nim nie porozmawiam.

czasami mysle i jestem zla na siebie ze wyszlam za maz za wlocha. fakt nigdy nie wiadomo z kim skonczysz bez wzgledu na narodowosc. ale kiedy czlowiek jest zly to obwinia wszystko nawet powietrze. albo poprostu trzeba zmienic to powietrze?


t
bem ,no to jestes w kropce.
niestety miec do czynienia z osoba ,ktora nie bierze pod uwage,ze i inni moga miec cos ciekawego,inteligentnego do powiedzenia-nie jest prosta sprawa...tym bardziej jest przykro gdy ta osoba jest wlasny maz...czy on czasem nie ma kompleksu nizszosci?czytalam cos o tym i mogloby byc!

na pewno nie jest tobie latwo w tym momencie .a czy probowalas postawic tzw."ultimatum"....albo zaczniemy rozmawiac,docenisz to co robie,kim jestem itd albo trzeba bedzie podjac pewne decyzje co do naszej wspolnej przyszlosci?
pozdrawiam
ma racje ta osoba, ktora napisala wczesniejo rozmowie , jako o podstawie zwiazku...ja dodam tylko, ze zycie pokazuje, ze nie wszystkie osoby potrafia rozmawiac , nie wszystkie sa sklonne do zatrzymania sie i poszukania rowniez w sobie motywow tego, ze cos sie nie uklada...nie widza powodu do robienia tego, bo nie widza problemu, a skoro nie ma problemu, to nad czym sie zastanawiac i o czym rozmawiac?....z tego co piszesz o twoim mezu, Bem, wylania sie obraz takiej wlasnie osoby...szkoda...
zawsze jednak jest szansa, ze gdy powiesz mu czego ci brakuje, to cie zrozumie, dlatego warto sprobowac, takze po to, zebys ty miala swiadomosc, ze probowalas:-)

a jak masz ochote popisac sobie poza forum, i poznac jeszcze jedna osobe, ktora "bedzie miala na ciebie zly wplyw" ;-)... to tu jest moj mail:
[email]
glowa do gory:-)
Bem i mnie poruszyl twòj wpis.
Tez jestem od 5 lat zona Wlocha, mamy 22 miesieczna còreczke.
I ciagle jest we mnie chec wròcenia do Polski.Mòj maz juz sie przyzwyczail do tych momentòw, schodzi mi z drogi , jest mily, nie klòci sie ze mna....a ja placze i tesknie za "starym" zyciem.

Mieszkalam we Wroclawiu, pracowalam, bylam bardzo zadowolona ze swojej pracy, mialam, i mam...wielu przyjaciòl i znajomych, mialam swoje mieszkanie i samochòd, zylo mi sie dobrze....
Ale nigdy nie trafilam na wlasciwego czlowieka, a za tym najbardziej tesknilam.
Az poznalam na wakacjach mojego meza....
Po wielu rozterkach, bo ja od poczatku wiedzialam,ze nie bedzie mi latwo przystosowac sie do nowych warunkòw,zdecydowalam sie jednak na malzenstwo i zamieszkanie z moim mezem.
On ma dom ( teraz juz my mamy) a w domu swoich rodzicòw, z ktòrymi mieszkamy po dzis dzien, ròznie tez bywalo.

Mòj problem polega na tym ,ze tesknie za duzym mistem, za mnogoscia spotkan, za plotkami u starych przyjaciòlek, za wyplakaniem sie w rekaw mamy jak cos jest nie tak, za podrzuceniem dziecka czasami....a tu tego wszystkiego nie ma.

Ale meza mam wspanialego.
Mamy ten sam system wartosci, zaczal chodzic ze mna do kosciola( po 20 letniej przerwie), bo ja z tych co to zawsze byli zaangazowani.
Do naszego domu przyjezdzaja goscie z Polski, i tym cieszy sie tez mòj maz.
Zapraszamy tez znajome pary stad, czasami polsko-wloskie czasami wloskie, organizujemy zycie towarzyskie, bo mòj maz zobaczyl.ze to mnie cieszy.
Bardzo duzo rozmawiamy, bo niestety jestesmy innego pochodzenia, mamy inna mentalnosc, zupelnie inna kulture...wyrastalismy w innych warunkach, ale mòj maz jest madrym facetem i umie ze mna postepowac.
A mimo tego.................brakuje mi Polski i polskosci.
Moje dziecko ucze po polsku, czytam jej ksiazeczki, teraz jest u nam moja mama...nie wyobrazam sobie ,zeby to zaniedbac.

W kazdym malzenstwie zdarzaja sie kryzysy.
Problem w tym ,ze obie strony musza chciec je rozwiazac.
A u ciebie mam wrazenie ,ze to tobie bardziej na tym zalezy.

Twòj maz ma pelno kompleksòw, jego tusza jest tym najwiekszym.
Musisz go zapewniac o swojej milosci, nie krytykowac go i pròbowac namawiac na kuracje.
On nie umie sobie sam poradzic, dlatego cie upokarza, neguje co mòwisz, on widzie,ze jestes "lepsza" od niego, i nie um ie sie z tym pogodzic.

Gdzie mieszakcie?
To tez jest wazne, w jakiej czesci Wloch mieszkasz, bo niestety nie wszedzie mentalnosc jest taka sama.

Moja rada, na szybko...............
Znajdz sobie jakas przyjaciòlke, z ktòra bedziesz mogla sie spotkac, pogadac, wyzalic, jak nam tutaj.

A moze mieszkasz gdzies blisko mnie?
Zapraszam.

Ja mimo ,ze pracuje w naszym sklepie, to nie jest to moja pasja, sklepik intenetowy czy sprzedawanie dekoderòw, jestem urodzona humanistka...ale còz...wiedzialam na co sie godze.
Dzieci rosna, dasz potem twoja còreczke do przedszkola, moze znajdziesz jakas prace, i jakos sie ulozy.

Ale jesli nic sie nie bedzie ukladac.....wracaj do Polski, tam sobie poradzisz.
Pozdrawiam cie serdecznie.
Witaj bem2006 (gość) !!
Nie przypadkiem jestem tu na forum .....to za sprawa birichina 28.Przyznam ze troszke rozmawialysmy na temat Twojego problemu zyciowego....
Uwazam ,ze z kazdej sytuacji jest wyjscie.Zalezy tylko od nas czy chcemy znalezc rozwiazanie.....A Ty?
Pamietaj ze jestes kobieta i jako kobieta masz swoje atuty...a oprucz nich i pomoc socialna,oraz alimenty dla dzidziusia w razie opuszczenia swojego partnera.
Zycie jest przed Toba ,wystarczy tylko stawic mu czolo.....pomysl.


ps.z jakiego regionu jestes?
birichina 28 - Milego prasowania mia cara!!! Baci e buon pomeriggio.
bolzano polnocne wlochy,a maz z calabri
Ja mam takie pytanie do Ciebie czy Twoj maz robi cos dobrego dla waszego zwiazku,pytam dlatego ze zawsze sa "za" i "przeciw" np.jest bardzo dobrym tatusiem,pamieta o waznych datach i sprawia ze czujesz sie przy nim dowartosciowana choc w jakims stopniu lub inne wazne i mniej wazne rzeczy,kazda z nas ma rozne oczekiwania wiec ciezko mi sie okreslic ....moim zdaniem jak juz poczujesz ze jest Ci bardzo zle i nie bedziesz sie potrafila odnalezc w tym zwiazku nie obawiaj sie zmian.Kazdy sie moze pomylic ....
Jpgasca...ja juz poprasowalam teraz biore sie za szycie mojej spodnicy ..Ci sentiamo domani ...trzymamy kciuki za kolezanke Bem
Bem nie masz szansy ,zeby spotkac jakas przyjazne dusze z Polski w twoim rejonie?
Juz nie pamietam ,ktòra z dziewczyn ,ale w watku polacca e italiano znajdziesz kogos z Bolzano.
W czesci 1 lub 2 tego watku, poszukaj, moze akurat znajdziesz koleznake:)
No i còz...twòj maz...calabrese...z ta mentalnoscia poludniowcòw, macho, pan i wladca, do tego zazdrosny....
To nie sa moje spostrzezenia, a raczej tych z pòlnocy, z kim sie nie rozmawia mòwia to samo.Inne obyczaje na pòlnocy, inne na poludniu, inni ludzie...dwa ròzne kraje.
Trzymam jednak kciuki,zeby ci sie jeszcze chcialo powalczyc o wasza milosc.
bem
dziewczyny maja racje sprobuj znalezc jakas pokrewna dusze w okolicy i nie powiem ze najlepiej tu z naszego forum. a na razie wpadaj do nas jak najczesciej sama mozliwosc powiedzenia na glos/ napisania co lezy ci na sercu pomaga..
mnie tego zabraklo nie mialam sie komu wygadac (a niestety osoby ktore znalam byly tez jego znajomymi i niestety wszystko co powiedzialam wracalo do niego i czesto w zupelnie innym znaczeniu niz chcialam przekazac)
niestety z tesciowymi jest jak jest prawda jest ze prawie zawsze (znam tylko jeden wyjatek ale to w mojej dalszej rodzinie gdzie tesciowa dla swojej synowej dalaby sie pokoroic ) synowa jest w pewnym sensie rywalka nie walcz z nia sprobuj ja moze zrozumiec chociaz to moze nie jest latwe jak ma sie wrazenie ze wszystko przestaje sie ukladac...
sprobuj powalczyc nie masz nic do stracenia na rozstanie zawsze jest czas a to ze majac nadwage uwaza sie za cud swiata..to nie jest nic dziwnego ..moj barese tez w pewnym momencie tak przytyl i uwazal ze jest super..ale mial jeszcze jeden minus ktorego nie moglam scierpiec ..omijał lazienke szerokim l (tak bez ogrodek brudas byl straszny) a jak chcialam zeby wlazl do lazienki to mowil ze sie czepiam...
tyle ze ja po 9 miesiacach zerwalam zareczyny...
Wy jestescie dwa lata to znaczy ze moze nie jest tak zle..moze sprobuj sie zastanowic moze cos was laczy..moze sprobuj znalezc moment od kiedy zaczelas zauwazac ze cos sie psuje moze tak jak dziewczyny z doswiadczeniem mamus jestes po prostu przemeczona..
a moze sprobuj zapisac sie na jakis kurs, studia..poswieć sobie wiecej czasu troche sie dowartosciuj to sama bedziesz sie lepiej czuc..no i pamietaj jest tu duzo dziewczyn przed ktorymi mozesz sie wygadac..jak wolisz bardziej prywatnie to zawsze mozna na maila, telefon gg..
uff trishya ma racje najlatwiej jest radzic..a moze wcale nie..
witam Bem 2006.Uwaznie przeczytałam Twoj post i porady wielu przyjaznych Ci osob.Mysle ,ze Ty zrobiłaś juz bardzo duzo dla waszego małzenstwa,probowałas rozmawiac ze swoim mezem i nie widzisz poprawy sytuacji.Uwazam ,ze nie warto tego dluzej ciagnac.Jestescie mlodym małżenstwem i to jeszcze nie czas na takie problemy.Dziecko jest jeszcze male i powinniscie cieszyc sie rodzina wspolnie.Tymczasem Twoj maz zachowuje sie jak PAN I WLADCA.Ni dopusc do tego ,aby Cie tak poniżał,bo Ty tez masz swoja wartosc.Podejmij własciwa decyzje,jestes jeszcze mloda i ułozysz sobie zycie.Na jednym małzenstwie swiat sie nie konczy.Ja mam kolezanke ,ktora byla kiedys w podobnej sytuacji i tez sie bala.Dzis jest szczesliwa mezatka i nie zaluje swojej decyzji,a o tamtym malzenstwie pozostaly tylko nic nie znaczace wspomnionka.Pozdrawiam.
Franci bardzo mi sie podobala twoja wypowiedz , bo to tak jak bym slyszala wlasne mysli.
Tez wychowalam sie w duzym miescie i bardzo mi go brakuje , moze mamy nie , ale ludzi o naszej kulturze bardzo!
Przykladowo nie zdazylo mi sie , aby ktos przychodzac do nas do domu pamietal , iz mam male dzieci - rozumiecie?

Jeszcze aproposito tematu - nie wyobrazam sobie jak to funkcjonuje , iz na poczatku zwiazku/znajomosci nie widac wielu wad przeszkadzajacych , a po slubie wszystkie wylaza jak grzyby po deszczu.
Mòj maz nie pozwala mi sie smucic i straszliwie tego nie lubi.Wiec juz od progu wie czy jestem zmeczona , zla , tesknie,chce sie przytulic , ugryzc go ze zlosci , czy uciec i zostawic mu dzieci na 0,5 godz. - i nie wiele czasu potrzebowalismy , aby sie tego nauczyc.Nie krytykujemy sie , rozumiemy , wspieramy , pomagamy , a przede wszystkim rozmawiamy , bo spojzenie i mowa ciala to tez rozmawa (ale to juz perfekcja).
Bardzo nas do tego naklania to iz jestesmy kulturowo ,i....... ròznie wychowani - ale teraz jest prawie idealnie (puk ,puk , puk .......... zeby nie zapeszyc!!!)
Franci a ty masz w okolicy jakies psiapsiulki???
Jak czasem mialabys ochote na kontynuowanie tej mysli to mòj GG.481-45-21.
Powodzenia Bem - còz jeszcze ci podpowiedziec? nie trafilas na latwy charakter wloski , z takim igniorantem ciezko dojsc do porozumienia.
Ale znajdz w sobie sile i nie poddawaj sie , wiem ze to tak banalnie brzmi , ale...............milosc uskrzydla.Wyjdz od takiej bazy "czy ja go kocham?".
Psycholodzy mòwia , ze milosc konczy sie jak nie chcesz juz widziec glowy twego meza w lòzku , na poduszce obok ciebie?

I co teraz ?Napisz jakie sa teraz twoje odczucia???
Wlosi to goracy mezczyzni , sa dla nich wazne wartosci zwiazane z rodzina i partnerstwem.
POwodzenia.
witajcie ponownie.

nie odpowiem kazdej bezposrednio bo jest was tak wiele (to mnie bardzo cieszy), ze gdybym zaczela odpowiadac to pomieszalabym wasze niki, imiona itd.

ktos napisal czy maz pamieta o waznych dniach, czy jest w stanie mnie pocieszyc, czy nawet wyczuc lub zrozumiec ze jestem zmeczona ze go potrzebuje , czy nawet mam ochote sie do niego przytulic.

- wg moich potrzeb maz na pewno nie pamieta o datach urodzin moich krewnych (mam bardzo malutka rodzine raptem 6 osob), o naszych dniach waznych jak rocznica, czy sw walentego jak najbardziej. niestety mam wrazenie ze to w jaki sposob mnie obdarowuje to jakby szpan , generalnie moj m ma zaciecia pokazowicza. zreszta w walentego bylismy pokloceni ale przyszedl do szpitala (w tym czasie bylam z dzieckiem w szpitalu ricovero) z czerwonymi rozami (nie lubie czerwonych roz chyba o tym nie pamieta).
liczylam bardziej na maly gest w stylu przepraszam za klotnie lub cos podobnego. wreczyl mi kwiaty i cisza.... nie nie moj maz nie wstydzi sie , potrafii doskonale wyrazic swoje uczucia, kocha rozmawiac z ludzmi zreszta jego praca polega na rozmowach i "manipulowaniu" osobami. wiec nie jest typem niesmialym

- brakuje mi cholernie, sorry za slowo , ze przyjdzie z pracy i powie, odpocznij sobie ja sie zajme dzieckiem- nic takie nie bylo. ba wciagu 22 miesiecy zycia dziecka 2 razy go wygonilam na spacer- zeby posprzatac dom i troche odpoczac. nie mam tego komfortu ze wroci do domu i mnie obciazy czymkolwiek.
czasem to wyglada jak w czeskim filmie a uturana po calym dniu zakupow, zabaw na placu (zawsze jestem uciurana jak dziecko), on wraca , szpera wlodowce - bo kolacji mu nie szykuje z tego wzgledu ze czasem je czasem nie , a potem jak gdyby nic przed tv.
wiem ze czasami jest b zmeczony i to rozumie i niestresuje go ale raz na miesiac moglby dac mi wieczor wolny.

ja nie wiem czy facet jest tak tepy czy udaje zeby nic nie robic.

ciekawostka!- po dlugim pobycie w pl dziecko sie odzwyczailo od ojca- i to bylo do przewidzenia, podjelam sie wiec rozmowy wytlumaczylam spokojnie ze potrzebuje jak najwiecej czasu spedzac z tatusiem, ze powinien przez miesiac sie poswiecic i co wieczor spedzac z dzieckiem caly czas;dajac mu jesc czy nawet kapiac, czytajac bajki. na poczatku zaproponowalam mu zeby sobie cos wybral, tak zeby im to sprawialo przyjemnosc ale w taki sposob zeby dziecko rozumialo np ze kapiele naleza do tatusia i dzidzi a nie do mamy.
w koncu mama jest do wszystkiego. na dzien dzisiejszy dziecko nie ma zakodowane ze ojciec tez ponosi za nie odpowiedzialnosc ze sie nim zajmuje. to jest b przykre jako zjawisko spoleczne i dla mnie jako matki. gdybym wiedziala ze bede "samotna matka" zrobilabym dziecko z probowki.


ktos napisal czy nie widac wad na poczatku. oczywiscie ze widac, zreszta moj m nie byl widziany przeze mnie w rozowych okularach. wiedzialam ze np ma nizsze wyksztalcenie ode mnie (troche mi to nie odpowiadalo ale przedstawil sie jako umysl otwarty, moze nawet na studia kto wie), tymczasem po 3 latach jak kupilam ksiazki do nauki polskiego nawet ich nie przejrzal. no ok to mozna jeszcze wybaczyc.

nie moge jednak wybaczyc tego ze nie mam mozliwosci- nie przesadzam.
otoz przyjezdzajac do wloch bylam calkowitym laikiem we wszystkim , nie wiedzialam jak dziala caly system polakow na emigracji. jadac autokarem myslam ze wszyscy jada jako turysci. maz mi potwierdzal ze tu w it bede miala wiecej mozliwosci ze zrobie magisterskie i wiele roznych rzeczy.
ok skoro on mi w tym pomoze wydal mi sie jeszcze bardziej atrakcyjny.
skonczylo sie tak ze studiow nie zrobie chyba ze sie przeniesiemy , w bz studiuje sie w 3 jezykach (a nie znajac niemieckiego na poziomie szkoly sr nie dam rady) o nostrofikacji moge zapomniec, za duzo czasu i energi bym poswiecila i poprostu sie nie oplaca. zreszta to juz przeanalizowalam z kilkoma osobami.
kursy - super bardzo chetnie tylko ze kursy sa w godzinach takich ze ja niemoge bo mam dziecko , a placic opiekunce zeby isc na kurs maz sie nie godzi - wiec droga zamknieta.
kurs niemieckiego - ucze sie w domu, zapisalam sie na kurs 10 lekcji 100 euro w godzinach po 20 do 22. w porownaniu z innymi kursami ktore sa w godzinach popoludniowych po 18 kosztuje np 30 euro za 26 lekcji. jest roznca ale za cos trzeba placic nie prawdaz.
myslalam o kursach specjalistycznych z ksiegowosci- zeby je zrobic musze miec firme zeby miec firme musze miec pieniadze to trudne nie pracujac - zgadza sie.pozostaje mi kurs rachunkowosci - wiedza jaka zdobylam w liceum.

zlobek? odmowili, jestem na liscie oczekujacych od zeszlego kwietnia nr 300,
zlobke prywatny? odpada kosztuje mozna dostac dofinansowanie ale dziecko musialoby byc conajmniej 8 godzin dziennie od pon do sob.
osoba zewnatrz typu aupair lub inna polka - szczerze troche sie boje.
rodzina? jego - chyba zartujecie. nikt nie ma ochoty powatygowac sie zadzwonic w sprawie urodzin dziecka co dopiero zeby sie ktos zajal.
moja- wszyscy pracuja i to nawet niezle jak na polskie warunki. pozostaje moja babcia 75 lat sprawna babka ale to bylby skandal zeby moja babcia mieszkala w kraju nie znajac jezyka- zreszta cala jego rodzina byla troche oburzona dlaczego babcia siei nie uczy - w koncu to jezyk ktorym mozna sie poslugiwac za granica----------smiechu warte. wydaje sie ze moze jestem zlosliwa ale tak naprawde bylo.


co do meza. wiem czego chce wiem czego nie chce , wiem ze nie boje sie byc sama. boje sie tylko ze moja corka powtorzy moj los dziewczynki wychowywanej przez matke, babcie ale bez ojca. to mnie b boli. ale wiem ze dalabym rade.

teraz musze sie tylko dobrze zastanowic jak mu to wszystko powiedziec, czego zadac i jak wyegzekwowac.


a tak ode mnie szczerze. nie sadzilam ze tyle osob poruszy ta sprawa. mnie nie chodzi tylko o wyzycie sie na klawiaturze. brakuje mi podpowiedzi, rozmow z ludzmi (tu mam tylko dobra kol z austrii i nic poza tym). czasem rozmawiam z babcia lub z mama ale one sa tego zdania ze to jak powinnam sie calkowicie podporzadkowac bo on jest wlochem i tego nie zmienie, ze to ja powinnam byc tolerancyjna(podporzadkowanie nie ma nic wspolnego z tolerancja), no i musze myslec o dziecku.

a to wszystko inaczej sobie wyobrazalam, bardziej partnersko, razem, a nie ze on decyduje o wszystkim to gdzie mamy mieszkac , jakie mamy meble (kupil on bez mojej wiedzy nawet wczesniej nie zapytal czy mi sie podoba), zmiana samochodu mimo ze nie mozemy na razie sobie na takie szalenstwa pozwolic. chcialabym tez o czyms decydowac a nie tylko jaka zupe przygotowac na obiad. no chyba ze ja za duzo zadam??????????????



franci ja nie widze glowy mojego meza bo jestem odwrocona do niego!

dzieki dziewczyny
sorry za bledy stylistyczne wlasnie przeczytalam jeszcze raz- troche nabroilam.
pa
Mammina....niestety nie korzystam z gadu-gadu poniewaz ma pelno wirusòw, a mòj komp jest tez kompem firmowym, na ktòrym pracuje i nie moge go zawirusowac.
Nasz technik pozwolil mi korzystac ze skypa...wiec jesli masz skypa...ja chetnie:)
Co do psiapsiòlek.....
Mam jedna warszawianke, z ktòra bardzo dobrze sie rozumiem, tez maz Wloch, tez ma còreczke w wieku mojej.....tez z duzego miasta, tez milosniczka ksiazek i wspòlnych pogladòw na wiele spraw.
Spotykamy sie w miare mozliwosci , czesto.
Druga, juz inny typ porozumienia, wlasciwie nie mòj typ...ale czasami sie spotykamy wraz z mezami i dziecmi.
Mam kilka fajnych znajomosci z dziewczynami bez dzieci, ale ze spotykaniem sie nie jest latwo, obie pracuja w San Marino, a i ja koncze prace po 20...i nie mam kiedy.
Jutro jade do Rimini spotkac sie z jedna z nich na plotkach.
I bardzo sie z tego ciesze...
czesc bem, juz od kilku dni sledze Twoje i zwiazane z Twoim problemem wpisy, najpierw pomyslalam, ze nie bede sie tu odzywac, bo to zawsze ladnie 3 madre zdania powiedziec, poradzic, jesli to Ciebie samej nie dotyczy.
po Twoim ostatnim wpisie zmienilam jednak zdanie, nie mam jakiegos rewelacyjnego rozwiazania dla Ciebie, postanowilam tylko napisac co mysle.
A mysle, ze mi jest bardzo Ciebie zal, jednoczesnie podziwiam, ze jakis strumien dla ujscia Twoich zmartwien znalazlas (vide forum). Skoro juz sie odzywasz, skoro tyle przykladow podajesz z Twojego zycia z mezem, znaczy, ze chcesz cos zmienic, ze sie nie poddalas i szukasz rozwiazania. Tak tzrymac!
Podstawowa rzecz, jesli bedziesz zawsze ulegla i potulna, nie zmieni sie nic na Twoja korzysc - mysle, ze mama i babcia nie maja racji, tlumaczenie, ze to Wloch, ze taki tradycjonalny itp. to bzdura, w zaden sposob nie tlumaczy to jego zachowania.
Jakikolwiek mialabys charakter (uparta-ulegla), jakkolwiek pieknie chcialabys ulozyc zycie Twojej dzidzi, musisz sie szanowac, musisz wymagac od innych, by szanowali Twoje uczucia i potrzeby.
Mozesz tu jeszcze duzo pisac na forum, ale poza tym, ze na chwile Ci ulzy, bo sie przekonasz, ze ktos Cebie slucha, to nic nie zmieni!!! To wszystko co mowisz, powinnas skierowac do meza, sprobowac podyskutowac, ustalic jakies kompromisy, bez klotni niepotrzebnych w miare mozliwosci, a jak nie poskutkuje... No coz, ja to bym (na pewno z wielkim bolem), po prostu od niego wyjechala i pokazala mu, ze albo sie zgodzi na ustepstwa, albo straci rodzine. Przeciez jemu tez na Was zalezy, ale jest jednoczesnie przekonany, ze zawsze moze postawic na swoim, bo Ty i tak sie na to zgodzisz. Nie wiem, jaka Ty jestes, ja mowie, co bym zrobila. Powodzenia.
Hmmmm...
Nic nowego nie odkryje jesli powiem,ze facetom trzeba wszystko mòwic wprost!
Zadnego tam...domysli sie...a to bedzie dowòd ,ze mnie kocha jesli bedzie pamietal, a jak nie to mnie nie kocha...etc.
My kobiety jestesmy bardzo pecyzyjne, mamy wielka podzielnosc uwagi ( tylko Napoleon ponoc z facetòw mial wielka podzielnosc uwagi)........doskonala pamiec pozwala nam pamietac o datach urodzin czy imienin wszystkich w rodzinie i jeszcze naszych przyjaciòl.....Faceci nie!
Potrafimy jednoczesnie...gotowac, wlaczyc pranie, tulic dziecko, rozmawiac przez telefon i jednym okiem zerkac w telewizor.Czy tak nie jest?
A faceci tego nie potrafia!
To po prostu psychologia.
Za kazdym razem Bem wyrazaj jasno swoje emocje......mòw jakie sa twoje oczekiwania.
Jesli przynosi czerwone ròze , ktòrych nie lubisz, i nic nie mòwi................ani przepraszam ani pocaluj mnie w d.... to oddaj mu te ròze i powedz ,ze nie wiesz z jakiej okazji przyniòsl ci kwiaty , ktòrych nie cierpisz.

To prawda co piszesz,ze fatalnie kiedy dziecko bedzie wychowywane przez same kobiety, bez ojca...czyli jednak to zakladasz..?!

Twoja mama i babcia najprawdopodobniej mialy w zyciu ciezko i to z powodu oparcia sie na meskim ramieniu, pròbuja cie chronic, mòwiac ,zebys byla "poddana" swemu mezowi.
Ale to zalezy od naszych cech charakteru, i jak widac ty nie z tych uleglych...i dobrze, bo nie ma nic najgorszego jak nie mòc sobie spojrzec w twarz i miec pretensje do samej siebie,ze zmarnowalas sobie zycie.

Zeby bylo jasne, dla mnie malzenstwo to swietosc i porazka byloby gdybym musiala odejsc od meza, czy rozwiesc sie...to bylaby moja kleska, ale to ja tak do tego podchodze...nie kazdy musi czuc w ten sposòb.

Nigdy jednak nie zrezygnowalabym z prawa do samostanowienia o sobie i zycia wedlug moich priorytetòw.

Jestes madra kobieta, to sie czuje...podejmiesz sluszna decyzje, bo ona bedzie twoja, a te sa najsluszniejsze....pisz tu do nas jesli mozemy ci w jakis sposòb pomòc...do uslug...
Kochana Bem2006!
Napiszę krótko:
1.Miałam męża obcokrajowca.Mieszkaliśmy w Peru. Ciągle były problemy z jego rodziną, ale najgorsze, że różniliśmy się pod każdym względem.Łączyło nas tylko dziecko. Nie wiedziałam co robić. Wróciłam do Polski, rozwiedliśmy się. Miałam 28 lat i myślałam, że moje życie się skonczyło.
2. Nawiązałam kontakt z moim byłym, Włochem. "Były" sprzed 8 lat. Teraz jesteśmy razem, na wakacjach się wyprowadzam. Mamy wspólne zainteresowania, śmieszą nas te same rzeczy. Oboje jesteśmy nauczycielami. I zobaczymy, co będzie.
Kochana Bem2006, wypróbuj starych sztuczek: poszukaj pracy, przyjaciół, pokaż mu, że doskonale żyje Ci się bez niego.Może spostrzeże skarb, który ma. A jeżeli się nie uda, nie wahaj się rozstać z nim. Życie trwa nadal i ciągle jest piękne.
Życzę Ci szczęścia
Anna
Mieszkam w Trento,moj facet jest z Calabri,zadzwon do mnie 3498712425
Kochana gosiu z trento, bardzo prosze wpisujmy sie na koncu , czyli pod ostatnim postem, latwiej jest odnalzezc wszystkie wiadomosci...
gosia8 - z checia przedzwonie, dzieki za nr.

chcialabym podjac jeszcze jeden temat ktory jest pochodnie zwiazany z moim problemem malzenskim.
jako nie mezatki marzylysmy o facecie ktory nas zrozumie, bedzie czuly (w sensie totalnym), bedzie nas wspieral w bolu, smutku, w karierze w domu, bedzie partnerem (w wiekszym czy w mniejszym stopniu w zaleznosci jak kazda z nas potrzebuje). kiedy juz macie takiego faceta wychodzicie za niego za maz i nadal tak jest - nieprawdaz?


czy jest troche inaczej? poniewaz moment zawarcia zw. malzenstkiego niszczy to "partnerstwo-sielanke"- tak przynajmniej uwaza wiekszosc.
w moim przypadku powinnam albo ulec co nie za bardzo mi odpowiada, albo sluchac meza a robic swoje- wiecie o co chodzi?
tzn. zeby zyc razem, stworzyc sztuczne srodowisko idylli malzenskiej, przytakiwac mezowi ale robic to co uwazacie za sluszne dla was jako kobiety, dla was jako zony i itp , na spokojnie wdrazac wlasne pomysly, kombinowac tak zeby to maz myslal ze to on ma racje i on rzadzi, oszukiwac czasami w taki sposob zeby wygladalo ze to nie nasza wina tylko zbieg zlych okolicznosci.

ja wiem ze kobieta to takie "zwierze" troche przebiegle, czasami trzeba troche pomanipulowac , pokombinowac zeby wyjsc na swoje. czy tak jest w praktyce? czy moze to jest klucz do szczesliwego malzenstwa?moze powinnam sie tego nauczyc, moze jeszcze nie jestem tak doswiadczona?
jak to jest z wami - tak szczerze. moze nie musicie sie rozpisywac ale wystarcza mi krotkie odpowiedzi.

moj obrazek szczesliwego malzenstwa to przede wszystkim partnerstwo, w pelnym rozumieniu. nie chcialabym sie az tak zmieniac, upadlac ? (no chyba ze jest to uwazane za atut i powinno sie z niego korzystac bo takie jest zycie), ze kombinowac przed mezem. czy fajne jest takie zycie ze caly czas obmyslasz np jak sie tlumaczyc dlaczego dom jest nie posprzatany a ty chodzisz na 3 kursy, pilnujesz dziecka, gotujesz obiad,; skoro podstawowe rzeczy nie sa zrobione to dlaczego musze chodzic na te kursy- to tylko czysty przyklad.


moze jestem troche naiwna ale chcialabym zyc w spokoju i harmoni----- ale idealizm!!!

pa
ja mysle, ze to, o czym piszesz, co jest dla Ciebie wazne i jak mialby wedlug Ciebie wygladac udany zwiazek to nie jest idealizowanie (jak sie sama oskarzasz...). to mozna osiagnac i znam wiele takich przykladow (malzenskich). sama nie jestem mezatka, ale jestem w udanym zwiazku i wiem, ze ewentualny slub nie zmienilby nic na gorsze. w Twoim przypadku to moze po prostu nie ten facet. przykro stwirdzic, ale cos chyba trzeba z tym zrobic. nie sadze, by dalo sie dlugo pociagnac zyjac w dwoch swiatach - ulegam mezowi dla swietego spokoju, ale jednoczesnie robie swoje. wedlug mnie to hipokryzja i z czasem by Cie wykonczylo takie oczekiwanie, manipulowanie, ukrywanie, "zeby tylko sie nie dowiedzial, bo co potem bedzie...". niepotrzebny stres.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 352
poprzednia |

« 

Życie, praca, nauka

 »

Pomoc językowa - tłumaczenia