emerytura i dziedziczenie!

Temat przeniesiony do archwium.
Od stycznia mieszkam we Włoszech z Włochem, planujemy ślub w Polsce, tyle tylko, że on nie chce na ten moment ani mnie zameldować u siebie ani też nie chce żebym pracowała(on ma dwie prace i ma mieszkanie, auto) tylko że (narazie mieszkanie jest pół jego i pół jego brata) i on chce je wykupić potem sprzedać i kupić na emeryturze nasze )Moja sytuacja jest dość teraz skomplikowana bo okazuje się że jestem na jego łasce bo ja tu we włoszech nie mam nic co należy do mnie, tylko kilka tysięcy w banku polskim. Zastanawiam się nad moją przyszłością bo on mówi że po ślubie będzie pół na pół i że będę dziedziczyła jego emeryturę bo jego mama tak miała gdy zmarł jego tata? Czy mam czekać do ślubu, on mówi za dwa lata, i żyć tu bez pracy ale na jego utrzymaniu Co powinnam zrobić aby zadbać o moją przyszłość?
Co Ty masz zrobić, to musisz zadecydować sama...mogę powiedzieć co ja bym zrobiła...nie wytrzymałabym ani jednego dnia bez pracy, na łasce faceta,który nie chce mnie zameldować, nie chce mi zapewnić bezpieczeństwa, który może w każdej chwili wyrzucić mnie ze swojego domu...za dwa lata możecie mieć dwoje dzieci i co wtedy zrobisz???...myślę, że mojej przyszłości mi nie zapewni żaden facet, muszę sama o nią zadbać...i nie wiem, czy wierzyłabym w to co mi ktoś opowiada o tym, co będzie za dwa lata...
pozdrawiam i puknij się w czoło, najlepiej z dwóch stron...może wtedy Ci wpadnie do głowy coś sensownego...
Rozumiem, że facet chce mieć w domu kogoś, kto zapewni mu wszystkie usługi za darmo, tylko za utrzymanie...ale mamy przecież XXI wiek...i kobieta nie jest niewolnicą...
(:
edytowany przez jagatu: 27 kwi 2015
Na to wygląda to co mówisz, ale dzieci przed planowanym ślubem nie będzie (taka głupia nie jestem). On zaprosił mnie tu do Włoch z tą obietnicą ślubu i planowanymi dziećmi (po ślubie), znamy się obecnie około rok, byłam we Włoszech na wakacjach w lipcu i potem w Polsce 3 miesiące i w styczniu przyjechałam tu do niego.Miałam z nim rozmowę co do zameldowania(tylko że jak mówiłam to mieszkanie nie jest w pełni jego:tylko pół należy do jego brata) więc z drugiej strony to nie wiem czy narazie jest sens meldowania. Dodatkowo powiedział mi że narazie mnie dobrze nie zna i nie podejmuję decyzji pochopnie, po drugie jest strasznie obliczony: powiedział że nie chce żadnych opłat związanych z meldunkiem.Ogólnie potrafi zrobić wszystkie prace domowe sam, ma dwie prace, do łóżka nie jest mu śpieszno, więc nie o to mu chodzi. Mówi ł raz że po ślubie będzie pół na pół i że przepisze mi mieszkanie (bo takie posiada w Polsce). Ogólnie sprawa ma się tak że ma już swoje lata i nigdy nie był żonaty i gwarantuje że stać by go było na opiekunkę na starość. Nie wiem co myśleć, powiedziałam sobie że zaczekam do ślubu i wtedy wszystkie sprawy się wyjaśnią ale nie wiem czy dobrze myślę;-) Jak można sprawdzić że on nie kłamie, aha mówi biegle po polsku bo zna Polskę lepiej niż ja.
Jak można sprawdzić że on nie kłamie

Nie sprawdzisz w żaden sposób...czasem człowiek okłamuje sam siebie i chociaż podświadomość protestuje, to dowiaduje się, że to było cygaństwo, kłamstwo, oszustwo dopiero wtedy, kiedy przekona się "na własnej skórze"...niekiedy bardzo boleśnie...
Pozdrawiam...i myślę, że nikt Ci nic mądrego nie doradzi...
(:
Szczerze?
Nie wierz starym kawalerom! Im nie spieszno do slubu. Obiecanki cacanki. Narazie chce uzaleznic Cie od siebie i to on bedzie dyktowal warunki na jakich bedziesz mieszkac u niego. Powoli staniesz sie jego niewolnica. On juz decyduje za Ciebie a potem bedzie jeszcze gorzej. Bedziesz musiala go prosic o kazdy grosz a on pan i wladca bedzie ci wydzielal wg swojego uznania. On jest ostrozny i Ty tez musisz byc. Postaw warunek, ze chcesz pracowac ( o ile znajdziesz prace). Bedziesz wtedy niezalezna finansowo. Przynajmniej tyle. Potem zobaczysz jak sie sytuacja rozwinie .
Pamietaj tez o tym, ze bez meldunku i pracy nie masz tu zadnych praw. Wlasciwie przebywasz tu nielegalnie. Nawet zwykle pojscie do lekarza bedzie problemem bo nie masz ubezpieczenia.
Zastanow sie dobrze zanim wpakujesz sie w klopoty.
Co do dziedziczenia emerytury, w razie jego smierci ( po slubie) to musisz widziec, ze sa pewne obostrzenia. Wiek malzonkow, roznica wieku i dlugosc trwania malzenstwa ( co najmniej 10 lat). w momencie slubu wiek jednego z malzonkow nie moze przekroczyc 70 lat a roznica wieku nie moze byc tez duza. Poczytaj o tym na blogu - Dee oswaja Wlochy. Tam znajdziesz wszystkie informacje.

Lepiej dmuchac na zimne.
Akurat on jest lekarzem i jego brat (rodzinnym i dzisiaj idę do niego bo mam problemy ze skórą) . więc z pójściem do lekarza to nie jest problem bo mogę pójść zawsze kiedy jest potrzeba.A powiedź po co jest właściwie te zameldowanie, czy są z tym związane jakieś koszty i czy jeśli to mieszkanie w którym mieszkam jest pół jego brata i pół jego to czy jego brat musi wyrazić zgodę na zameldowanie, wiesz bo wydaję mi się że on po pierwsze boi się ponosić koszty(bo jest strasznie obliczony) i po drugie właściwie nie jesteśmy jeszcze po ślubie , i po trzecie to nie jest jego mieszkanie do końca. Np. moi rodzice kupili jedno mieszkanie kilka lat temu dla mnie i mojej siostry i obecnie mieszka tam ona ale już zastrzegli że nie wolno nam nikogo tam zameldowywać ani nikt nie może się wprowadzać bez ślubu. Więc tak sobie myślę narazie poczekam co będzie jak kupi swoje mieszkanie (jeśli mnie w nim nie zamelduje) to niech zapomni o ślubie bo nawet chyba bez zameldowania nie mogę pobierać emerytury jego ani żadnych praw nie mam we Włoszech tak? A jeśli jestem zameldowana w Polsce to nie ma to znaczenia rozumiem?
Jesli przebywsz na teranie Wloch wiecej niz 3 miesiace, powinnas sie zameldowac. Zameldowanie nie wiaze sie z zadnymi kosztami ( moze tylko jakies znaczki skarbowe za pare euro, juz nie pamietam). Sadze jednak, ze w przypadku wspolwlasnosci mieszkania, drugi wlasciciel musi wyrazic zgode. Nie jestem do konca pewna ale wydaje mi sie, ze bedziesz musiala tez udokumentowac czy masz srodki do utrzymania sie we Wloszech. Jesli tego nie zrobisz, jestes tutaj nielegalnie. Masz juz codice fiscale?
Pomysl tez o swojej przyszlej emeryturze. Jesli nie bedziesz pracowac, to nie bedziesz miala skladek (chyba, ze on ci je bedzie placil po slubie) i nie licz na emeryture po nim bo on moze zyc dluugo a ty bedzisz zdana na jego laske .
Pisze to bo juz sie spotkalam z takimi przypadkami polek. Potem byl placz, rozczarowanie i szukanie pomocy. Z tego, co piszesz on jest raczej skapy wiec nie licz na to , ze bedzie ci sie zylo dostatnio i spokojnie. Nie wyobrazam sobie prosic meza o pieniadze na podpaski czy majtki. Wierz mi, duzo w zyciu widzialam i nie jest to komfortowa sytuacja kiedy kobieta jest calkowicie uzalezniona od mezczyzny a wszystko na to wskazuje, ze twoja wlasnie taka bedzie. Tu jest inny model rodziny niz w Polsce. Dlaczego on ma decydowac o tym czy ty masz pracowac czy nie. Jeszcze raz ci powtarzam, on chce z ciebie zrobic kure domowe, ktora siedzi w domu, gotuje obiadki, czeka na pana i wladce i nie ma nic do powiedzenia.
Tak sa przyzwyczajeni tutejsi mezczyzni ( zwlaszcza starsi). Nie daj sie sprowadzic do tej roli. Postaw warunek, ze chcesz pracowac. Wiaze sie to tez z tym, ze jesli bedziesz miala pracodawce to :
- odprowadzi ci skladki na przyszla emeryture
- w razie urodzenia dziecka przysluguje ci platny urlop maciezynski
- bezplatna opieke lekarska w szpitalach i u specjalistow bo to, ze on jest lekarzem nie uprawnia cie do takiej opieki.
Zabezpiecz sie tez i ty , zebys potem nie plakala.
Jesli chodzi o pobieranie (czesci) jego emerytury to mogloby to nastapic dopiero po jego smierci, oczywiscie jezeli bylibyscie wczesniej malzenstwem co najmniej co najmniej 10 lat.

Nie chce cie odwodzic od zamiaru ulozenia sobie zycia z tym mezczyzna ( sama musisz zdecydowac) ale badz ostrozna i rozwazna i mysl o tym co dla ciebie bedzie korzystne a nie dla niego.
Jesli chcesz pogadac to napisz na priv ( przy moim nick-u ).
Cytat: jagatu
Jak można sprawdzić że on nie kłamie

Nie sprawdzisz w żaden sposób...
(:

Aha...
Powiedziala, co wiedziala!

Niezawodnych sposobow na to, aby nie dac sie nabrac jest wiele, ale to trzeba ich bardziej nie lubic niz lubic, a Ty autorko wydajesz sie byc taka infantylna.
edytowany przez jezykowy_nazista: 30 kwi 2015
Nic z tego co napisałeś ( oprócz być infantylna) nie rozumiem ale ok;-)Pozdrawiam
Cytat: jezykowy_nazista
Niezawodnych sposobow na to, aby nie dac sie nabrac jest wiele, ale to trzeba ich bardziej nie lubic niz lubic...

...trzeba ich bardziej nie lubić niż lubić......"ich" - to znaczy sposobów, czy czegoś/kogoś innego? :)))
(:
Rzecz polega na tym, aby potencjalnego kandydata porzadnie wydraznic jak kundla, jesli sie nie chce pozniej plakac. Nie dotyczy to sytuacji, kiedy czujemy, ze trafilysmy na bratnia dusze. Ale Ty, wydaje sie, bardziej trafilas na italiano-banano.
edytowany przez jezykowy_nazista: 01 maj 2015
A możesz mi napisać czym się wyróżnia typ:italiano banano?Dzięki
Cytat z książki: "Zrób mi jakąś krzywdę" (Jakub Żulczyk)

Bo chcę z tobą poprzebywać. Jeszcze parę dni. Za wszelką cenę. Pomimo że mnie bez przerwy okłamujesz. W sumie, to okłamuj mnie dalej. Wciskaj mi najgorszy kit na świecie. Nie chcę nic oprócz twoich farmazonów. Oprócz twoich bajek. Oprócz twojego udawania dorosłej. Szukania dziury w całym. Pragnę, byś mnie bez przerwy wkurwiała...

...to tak à propos :)))
(:
... powiedziałam co wiedziałam... i pozdrawiam :)))
(:
edytowany przez jagatu: 02 maj 2015
Cytat: Stokrotka47
A możesz mi napisać czym się wyróżnia typ:italiano banano?Dzięki

To widać po wyglądzie.
Cioty szukajace naiwnych gąsek i przekonane o swojej wyjątkowości.
Poza tym, jakiemu normalnemu obcokrajowcowi chce sie tak bardzo asymilowac z Polska?
No ale znamienne jest to, co tu napisalas... jak można kogoś używać w sypialni i odmawiać zameldowania wciskając bajki o opłatach, bo "na razie Cię dobrze nie zna". Straszny fagas.
edytowany przez jezykowy_nazista: 03 maj 2015
Ale on ma mieszkanie w Polsce i zna lepiej Polskę ode mnie i właśnie w tym sęk że nie używa w sypialni;-)Chyba się pomyliłeś
Naprawdę? Mieszkacie razem od miesięcy i nie spicie ze sobą?
:)))
Temat przeniesiony do archwium.