No coz dzis jest piatek 13 ego...! z tad tak niefartowny temat...Miłość to tylko chemia mózgu......Dopamina. Mały boży neuroprzekaźnik, lepiej znany pod nazwą romantycznej miłości. A także noradrenalina, znana jako zauroczenie. To naturalne środki pobudzające. Gdy się zakochujesz, substancje te, wraz z ich kuzynami, zaczynają taniec na rurze wokół neuronów twego mózgu. Skaczą wokół układu limbicznego, skupiając uwagę, wywołując pożądanie, obsesyjne myśli, żądzę popełniania niemoralnych aktów z twoim ukochanym podczas czekania na zmianę świateł w centrum miasta, i tym podobne.
- Miłość to narkotyk – mówi bez ogródek Helen Fisher, antropolog z Rutgers University i autorka książki "Why We Love: The Nature and Chemistry of Romantic Love". – Brzuszny obszar nakrywki to grupa komórek, które wytwarzają dopaminę i wysyłają ją do wielu obszarów mózgu, właśnie wtedy, gdy jesteśmy zakochani. Ten sam obszar odgrywa rolę w przypadku kokainowego odlotu.
Dlaczego podejrzewamy, że to dobrze się nie skończy? Bo wszystkie te rzeczy mają krótki termin ważności i skazane są na przemijanie. Spełnienie zabija namiętność. Najcudowniejsze, najbardziej wzniosłe uczucie, jakie znane jest ludzkości, warte jest zaledwie tyle, co narkotykowy odlot, przejściowa obsesja.
- Bycie zakochanym, zauroczenie kimś, jest cudowne, ale nasz organizm nie może cały czas pozostawać w tym stanie – mówi Pamela Regan, profesor psychologii z California State University w Los Angeles, autorka książki "Mind Games: A Primer on Love, Sex and Marriage." – Inaczej wypaliłby się i wymarlibyśmy jako gatunek.
Ilości niektórych, występujących w mózgu, substancji miłosnych naukowcy mierzą w pikogramach – bilionowych częściach grama. Jakże delikatne jest to, co zwiemy miłoscia
washington Post http://zdrowie.onet.pl/1395016,2041,0,1,,milosc_to_tylko_chemia_mozgu,psychologia.html